No Result
View All Result
Goyki 3 Art Inkubator
  • O nas
    • O nas
    • Misja
    • Lokalizacja
    • Dla Mediów
    • Logo
    • Polityka Prywatności
    • Deklaracja dostępności
    • Regulamin zwiedzania willi
    • Regulamin coworkingu
    • Regulamin pracowni artystycznych
    • Regulamin czytelni
    • Regulamin pracowni krawieckiej
    • Regulamin najmu pomieszczeń i organizacji wydarzeń w parku
    • Newsletter
  • Blog
  • Aktualności
  • Wydarzenia
  • Literacki Sopot
  • About us
  • E-Sklep
  • Kontakt
  • O nas
    • O nas
    • Misja
    • Lokalizacja
    • Dla Mediów
    • Logo
    • Polityka Prywatności
    • Deklaracja dostępności
    • Regulamin zwiedzania willi
    • Regulamin coworkingu
    • Regulamin pracowni artystycznych
    • Regulamin czytelni
    • Regulamin pracowni krawieckiej
    • Regulamin najmu pomieszczeń i organizacji wydarzeń w parku
    • Newsletter
  • Blog
  • Aktualności
  • Wydarzenia
  • Literacki Sopot
  • About us
  • E-Sklep
  • Kontakt
No Result
View All Result
Goyki 3 Art Inkubator
No Result
View All Result

Zapiski z prawie zaginionego świata 2020. Julita Wójcik

22 kwietnia 2020
Zapiski z prawie zaginionego świata 2020. Julita Wójcik

 

Świat nam się wszystkim, gdzieś ostatnio zawieruszył. Najpierw zaginął na dwa tygodnie, potem na kolejne dwa i wygląda na to, że na tym się nie skończy. Wszyscy siedzimy w dobrowolnych aresztach domowych.

Etap I DZIAŁAĆ!

Zakończyć bieżące sprawy. Zaradzić brakowi spodziewanego wynagrodzenia.

Zaraza zastała mnie w momencie przygotowywania czterech nowych projektów, od początku skazana byłam na pisanie. Zdążyłam zrobić szerokie badania, byłam nawet w Gdyni w Instytucie Oceanografii – co teraz zdaje się czynnością nieosiągalną, taka podróż skm – marzenie! Pierwsze dwa tygodnie spędziłam opisując dokładnie swoje pomysły. Równolegle zaczęłam badać skłonność instytucji, z którymi pracowałam, do podpisania umów za koncepcje, bez względu na to czy uda się je w planowanym czasie wykonać. Zaproponowałam im umowy dwustopniowe, przystali na to. Jednak ich organizator całkowicie zamroził finanse, aby najpierw opracować i oszacować plan związany z pandemią. Także nic z tego. Choć wzięłam udział w pracach nad środowiskowymi propozycjami rozwiązań dla naszego sektora, których efekt można znaleźć na stronie OFSW http://forumsztukiwspolczesnej.blogspot.com/2020/03/postulaty-kryzysowe-dla-kultury.html  jedyne co mi pozostało to ubieganie się o jednorazowe miejskie stypendium, zapomoga z ministerstwa lub zgłoszenie się do urzędu dla bezrobotnych – a taka się nie czuję „bezrobotna”.

Etap II NIE DZIAŁAĆ!

Wygubić myśli o tym gdzie i dokąd by tu wyjść z domu

Trzeba się było wyciszyć. Przestać zastanawiać i planować rowerowe wyprawy, oglądanie miejsc przyszłych realizacji teraz już tylko przez Internet. Wszytko przez Internet, kontakty z ludźmi też, choć na portalach społecznościowych raczej uprawiam „ghosting”, nie posiadam na nich swoich kont.

Etap III Remedium

Wykopaliska opowieści, z gdzieś zapodzianego świata

Monika Szewczyk – dyrektorka Galerii Arsenał w Białymstoku zawsze namawiała artystów i kuratorów na opowiadanie zabawnych anegdot, sama jest w tym niezła. Koronawirus sprawił, że wszyscy w końcu „mają czas” na pisanie i czytanie, bo pracują zdalnie z domu. Więc założyła grupę PRAWIDZIWA HISTORIA SZTUKI. Wciągnęłam się, najpierw w czytanie, potem w pisanie. I tak oderwałam się od rzeczywistości, czas zaczął mi umykać. Wygląda na to, że Monika Szewczyk znalazła środek zaradczy, lekarstwo na złe myśli. Polecam szczepionkę z dobrego humoru.

Odtrutka. Proszę zamieszkaj w kilku z moich przeszłych światów:

 

Pierwsza odsłona:

Powrót z Wiednia. Artyści wracają do domów z wystawy Public Rituals w MUMoK w 2003

Pociąg powrotny do Polski był dość wcześnie rano. Wraz z Kubą Bąkowskim dotarliśmy na dworzec w Wiedniu pierwsi, potem pojawiła się cała czwórka z supergrupy Azorro. Podczas gdy my wsiedliśmy do pociągu, oni postanowili zrobić jeszcze drobne zakupy i inne sprawunki. Pociąg ruszył o czasie. Kolegów jednak nie było widać, moja głowa na próżno wychylona przez okno przeczesywała peron. W końcu ich zobaczyłam jak biegną wzdłuż peronu, ale tylko dwóch Igor Krenz z Oskarem Dawickim i wskakują w ostatni wagon. Gdy dotarli do przedziału bardziej zmieszani niż szczęśliwi, złożyli nam wyjaśnienia. Łukasz Skąpski postanowił zrobić zdjęcia dworca, a Wojtek Niedzielko „jak zwykle zapodział się”. Podczas tego wyjazdu zgubił już paszport – w kościele go okradli – co tam robił? Spał, bo nie miał klucza do ich wspólnej kwatery, gdzie się po nocy dobijał na próżno, więc zasnął na ławce kościelnej i obudził się już bez dokumentów… Także ze składu supergrupy Azzoro dwóch było w pociągu, a dwóch zostało w Austrii. Przyszedł konduktor i po oklepaniu ubiorów w poszukiwaniu biletu kolegom przypomniało się, że mają wspólny bilet na czterech, który ma w swym ręku Skąpski. Więc zakupili nowy bilet na jednym blankiecie dla dwóch – jak grupa to grupa choćby podzielona. Po godzinie usłyszeliśmy komunikat, o tym które wagony jadą do Warszawy, a które do Krakowa (a Oskar mieszkał jeszcze wtedy w Krakowie… Igor w stolicy)… Tę sprawę wyszli w pośpiechu załatwić goniąc konduktora, aby ponownie wystawił dwa nowe bilety, bo znów muszą się rozdzielić. Wtedy to zastanawiałam się dlaczego austriacka kuratorka Claudia Dhor, prawa ręka Rainera Fuscha (która to zawiozła Niedzielkę do Polskiego Konsulatu aby wyrobił sobie tymczasowy paszport), nie wsadziła ich do pociągu aby upewnić się że trublemakers już wyjechali i nie będzie musiała ich wyciągać z kolejnych kłopotów.

 

Odsłona druga. Świat innej podróży.

Przyszedł czas opuścić czeską Pragę w tym pięknym maju 2005. Artyści i kuratorzy gromadzą się przed wyjazdem w mieszkaniu Instytutu Polskiego. Lenimy się, bo poprzedniego dnia było otwarcie i mało spaliśmy… Nareszcie okazuje się w jakim celu Robert Maciejuk zabrał tę wielką walizkę, której rozmiar budził wiele domysłów – nieomal każdy mógłby w niej w środku zamieszkać. Robert wyrusza aby zakupić płótno na obrazy, dużo płótna do wielkiej walizy. Ekipa prężna, jest pośród nas jakiś kierownik wycieczki – każdy tak sobie myśli. Na pewno pani dyrektor Zachęty nas w porę na pociąg zabierze. Czas ucieka, Robert nie wraca. Gdy dociera, zaczyna w tej swojej walizie, która nie okazała się wcale pusta i gotowa na przyjęcie zwojów szarego płótna, zaczyna upychać cenny dla malarza zakup. Wtedy ktoś w końcu spojrzał na zegarek i tak, oczywiście było już nieco za późno aby ruszyć na dworzec. Pomagam Robertowi w pakowaniu, a on na to, że w takim razie idzie pod prysznic. Choć czasu nam już brakuje by złapać nasz pociąg. Próba zamówienia taksówki spełzła na niczym. Została nam już tylko komunikacja miejska. W końcu wszyscy gotowi, walizka zniesiona na dół, czekamy tylko na czystego Maciejuka i w końcu – start, ruszyliśmy. Biegiem do metra, nie mamy biletów, próbujemy je zakupić, ale Czesi na słowo zdawać by się mogło międzynarodowe jak „bilet” nie reagują na angielskie „ticket” też nie. Kilka lat później zorientowałam się, że oni mają te swoje „jzdenki”, „letenki” i „wstupenki” zależnie od tego, na co bilet ma posłużyć. No ale tym razem w żadnym kiosku i innych tego typu przybytkach nie udaje nam się zdobyć biletów. Zdesperowani decydujemy się na jazdę na gapę. W metrze minuty ciągną się jak godziny. Grupowo planujemy jak rozegrać sytuację z wielką walizką Maciejuka (on wtedy był po operacji na sercu). Ustalamy, że osoby z plecakami, czyli ja i Ela Jabłońska biegniemy do pociągu i próbujemy namówić konduktora na lekkie odwleczenie odjazdu. Oskar zostaje przydzielony do walizy. Więc my biegiem przez Hlavne Namesti. Jak się okazało nasz peron był bardzo daleko i nie łatwo było się zorientować gdzie stoi pociąg do Warszawy. A my wszystkie byłyśmy za szybkie dla chłopaków z walizą, zgubili nas z oczu i nie mogli znaleźć peronu. Już we trzy z Hanką Wróblewską przekonujemy kierownika pociągu, że kolega chory na serce i żeby poczekać. Kolejarz jest nieugięty, w końcu to linia międzynarodowa i zamierza odjechać o czasie. Wiszę w oknie wypatrując walizy, bo chłopaki od niej są znacznie mniejsi. I widzę ją jak pojawia się na kolejnych peronach wciąż daleko od naszego. W praktyce Oskar wnosił ją i znosił po schodach kilkukrotnie w górę i w dół. Krzyczę do nich ale są za daleko. Hanka postanawia zostać, bo ma z nimi wspólny bilet. Żegnają się z Jabłońską przy otwartych drzwiach. My jesteśmy w pierwszym wagonie. Wtedy widzę walizę na końcu naszego długaśnego składu jak Oskar wnosi ją do pociągu do ostatnich drzwi. Rzucam do Hanki żeby wsiadała, bo walizka na pokładzie, i teraz oni zostaną bez biletu, a ona nie potrzebnie zostanie w Pradze. Hanka wsiada, pociąg rusza. Zanim Oskar, Robert i jego waliza dotarli do przedziału musieli przejść cały ten pociąg, sforsować każde drzwi, bo wagony między sobą były pozamykane na klucz. Oskar Dawidzki się nieźle nadźwigał.

 

Odsłona trzecia. W symetrycznym mieście

Pewnego razu pewna artystka była w Japonii, gdzie niejednego podróżnika spotykają różne trudności komunikacyjne. Choć dobrze poznała swoją drogę do hotelu, gdyż ani adresy, ani nazwy ulic, czy numery domów tam nie funkcjonują i trzeba mieć duży fart żeby trafić na kogoś kto mówi po angielsku. Któregoś dnia pojechała pociągiem do innego miasta i takżeż powróciła późno wieczorem. Wysiadła i jak w labiryncie: wyszła z dworca, skręciła w lewo, minęła sklepik, skręciła w prawo i … tu miał stać jej mały hotel, ale go nie było. Więc cofnęła się do dworca i jeszcze raz tą samą trasą, po drodze wszystko się zgadza i zakręty i sklepik, ale jej noclegu na końcu nie ma. Próby nawiązania kontaktu z Japończykami nie powiodły się. Noc była ciemna, a artystka chodziła w tę i z powrotem w nadziei, że w końcu hotel się „pojawi” na swoim miejscu. Zaczęło świtać. Była bardzo zmęczona i być może dlatego w półśnie spróbowała wrócić na dworzec, wyjść na drugą stronę torów i pójść znaną sobie trasą: z dworca w lewo, minąć sklepik, skręcić w prawo i hotel tam był!!!

W ten sposób dowiedziała się, że w Japonii budują symetryczne miasta. Swoją drogą to niezła pułapka.

 

Epilog

Świat z przeszłości wyraźnie mówi nam, że podróże są wielce nieobliczalne, może to i lepiej że teraz są niemożliwe. Nie ma za czym tęsknić.

 

 

Jest 3 kwietnia 2020 roku. To pisałam ja – Julita Wójcik

Autorem ilustracji jest Joanna Czaplewska.

2020 | Art Inkubator Goyki 3 | Sopot

Logo Literacki Sopot
Logo BIP

Dołącz do nas na FB

Regulamin sklepu internetowego

Deklaracja dostępności

No Result
View All Result
  • O nas
    • O nas
    • Misja
    • Lokalizacja
    • Dla Mediów
    • Logo
    • Polityka Prywatności
    • Deklaracja dostępności
    • Regulamin zwiedzania willi
    • Regulamin coworkingu
    • Regulamin pracowni artystycznych
    • Regulamin czytelni
    • Regulamin pracowni krawieckiej
    • Regulamin najmu pomieszczeń i organizacji wydarzeń w parku
    • Newsletter
  • Blog
  • Aktualności
  • Wydarzenia
  • Literacki Sopot
  • About us
  • E-Sklep
  • Kontakt

© 2020 Art Inkubator Goyki 3 | Sopot

Login to your account below

Forgotten Password?

Fill the forms bellow to register

All fields are required. Log In

Retrieve your password

Please enter your username or email address to reset your password.

Log In

Add New Playlist

Accessibility by WAH