No Result
View All Result
Goyki 3 Art Inkubator
  • O nas
    • O nas
    • Misja
    • Lokalizacja
    • Dla Mediów
    • Logo
    • Polityka Prywatności
    • Deklaracja dostępności
    • Regulamin zwiedzania willi
    • Regulamin coworkingu
    • Regulamin pracowni artystycznych
    • Regulamin czytelni
    • Regulamin pracowni krawieckiej
    • Regulamin najmu pomieszczeń i organizacji wydarzeń w parku
    • Newsletter
  • Blog
  • Aktualności
  • Wydarzenia
  • Literacki Sopot
  • About us
  • E-Sklep
  • Kontakt
  • O nas
    • O nas
    • Misja
    • Lokalizacja
    • Dla Mediów
    • Logo
    • Polityka Prywatności
    • Deklaracja dostępności
    • Regulamin zwiedzania willi
    • Regulamin coworkingu
    • Regulamin pracowni artystycznych
    • Regulamin czytelni
    • Regulamin pracowni krawieckiej
    • Regulamin najmu pomieszczeń i organizacji wydarzeń w parku
    • Newsletter
  • Blog
  • Aktualności
  • Wydarzenia
  • Literacki Sopot
  • About us
  • E-Sklep
  • Kontakt
No Result
View All Result
Goyki 3 Art Inkubator
No Result
View All Result

Magdalena Holland – Łazarkiewicz „Kiedy się przewrócisz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami”

18 czerwca 2020

„KIEDY SIĘ PRZEWRÓCISZ, NIGDY NIE WSTAWAJ Z PUSTYMI RĘKAMI”

To chińskie przysłowie przypłynęło do mnie wraz z zagrożeniem coronawirusem. Bo chińczykom zawdzięczamy nie tylko ten „podarunek”, ale też wiele ważnych myśli i wynalazków.

To przysłowie niesie bardzo ważną wskazówkę na każdą kryzysową sytuację, w której możemy się znaleźć, więc wydaje mi się bardzo aktualne.

 

WOLNOŚĆ

Kilka razy przymierzałam się do napisania tego tekstu i wychodziły mi same zdania z wykrzyknikami! Nie dlatego, że nie radzę sobie z samotnością (od czasu nagłej śmierci Piotra, mojego męża, zdążyłam się z nią oswoić i nawet ją polubiłam), ale dlatego, że mam poczucie, że tym narzuconym nam (w większości słusznie) epidemicznym zakazom towarzyszy podskórny i bardzo niebezpieczny projekt ograniczenia naszej WOLNOŚCI. Tej epidemii coronawirusa, towarzyszy inny, niemniej groźny i równie bezwzględnie nas atakujący, wirus autorytaryzmu. Czujemy się wobec niego bezsilni i w tej bezsilności opuszczeni, osamotnieni, ubezwłasnowolnieni.

To jest bardzo destrukcyjne uczucie, dużo boleśniejsze niż  poczucie fizycznej izolacji.

Oczywiście, brakuje mi bardzo bliskich kontaktów z rodziną, przyjaciółmi, współpracownikami i studentami. My, filmowcy, pracujemy zespołowo i w czasie tej pracy nawiązują się często bardzo silne więzi, swoją intensywnością przekraczające czasem więzi rodzinne.

Tych kontaktów brakuje mi jak tlenu ustom zasłoniętym maseczką.

Brakuje też poczucia pewności, że nasz los ( i jego tak ekstremalny wymiar jak nasze zdrowie) jest w rękach ludzi odpowiedzialnych.

 

LĘK

Ta epidemia, ten dziwny stan zawieszenia w dość niewygodnej pozie, w którym tkwimy, zmiotła naszą pyszną wiarę w ludzką omnipotencję i wyzwoliła w nas pokłady lęku. Lęku przed słabością, biedą, chorobą, opuszczeniem i bezosobową śmiercią na szpitalnym łóżku. Śmierć znowu stała się bezczelna i alogiczna. A my znowu staliśmy się pascalowską „trzciną na wietrze”, którą niewidzialny pyłek jest w stanie zabić i przed którym, trochę groteskowo, uzbrajamy się w maseczki, rękawice, przyłbice i odkażacze.

Trzeba przywołać w sobie wszystkie duchowe siły, żeby ten lęk pokonać, oswoić się z nim i nauczyć się żyć – na innych, nowych, warunkach. Mądrzy ludzie, komentatorzy, często powtarzają zdanie „po tej pandemii świat już nie będzie taki sam”. Co to znaczy? Czy zagłuszymy w sobie ten głos, który sprawia, że człowiek -nawet w ekstremalnym zagrożeniu – potrafi zachować godność. Że przestaną działać podstawowe wskazania moralne: nie kłam, nie sprzeniewierzaj się sobie i swoim wartościom, zostań do końca w zgodzie z sobą?…

Człowiek odważny wie, co to lęk. Wie – i znajduje w sobie siłę, by strach przezwyciężyć. Póki co – to są jeszcze drobne potyczki, rozgrywające się w sferze odwagi codziennej. Ale za rogiem czai się zagrożenie ekstremalne. I co wtedy?…

Nasz świat potrzebuje teraz przywódców, którzy rozumieją, czym jest strach, wysnuwają z tego wnioski i potrafią przekuwać je w działanie.

Czy  na naszym  horyzoncie są tacy ludzie…

 

TEATR ABSURDU

Wlał się w nasze życie wielką rzeką… Sami – pod wpływem tego niewidzialnego zagrożenia – zgodziliśmy się zredukować naszą wolność osobistą do warunków niemal więziennych. Bezkrytycznie, z porażającą wprost uległością, dostosowaliśmy się do restrykcji nie mających żadnego umocowania prawnego. Jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej zamieniliśmy się w stado baranów prowadzonych na skraj przepaści przez odpychającego i zdradzającego cechy psychopatyczne, starego, zdziadziałego i bezzębnego pasterza. Daliśmy sobie wmówić, że to się dzieje w imię naszego dobra. Wyłączyliśmy myślenie krytyczne, wpadliśmy w stupor, przybraliśmy pozę czekającego NIE-WIADOMO-NA-CO Godota. Przez chwilę poczuliśmy nawet ulgę, że ktoś zdjął z nas odpowiedzialność, postanowił za nas – jak dziecko, któremu mama rano przykłada rękę do czoła i mówi: „chyba masz gorączkę, zostań w domu, nie musisz dzisiaj iść do szkoły”.

Co za ulga!

Można poleżeć pod ciepłą kołderką, popatrzeć, jak wiosna za oknem bezczelnie szykuje się do skoku, przyjrzeć się rozkwitającym pączkom, poobserwować sroczą rodzinę wijącą sobie gniazdko na drzewie naprzeciwko. Na chwilę wyostrzył nam się ten zaniedbany przez nas zmysł obserwacji – zauważyliśmy wokół siebie, dotychczas prawie nie dostrzegany, świat mikro. Odkryliśmy, że on istnieje tak samo intensywnie jak świat w skali makro, którego staliśmy się, – na własne życzenie – zakładnikami.

No i jeszcze to kłujące poczucie dysproporcji – że cały nasz świat, w skali globalnej, może się zatrzymać i skapitulować pod wpływem tej – dotykającej jądra metafizycznego lęku – nieujarzmionej przez ludzki umysł, maleńkiej, niewidzialnej cząsteczki. Jak to zrozumieć?
Jak skonfrontować z dotychczasowym poczuciem omnipotencji ludzkiego gatunku, szykującego się właśnie na podbój Marsa. Ta pyszna wiara w ludzką wszech-sprawczość prysła na naszych oczach jak bańka mydlana. Straciliśmy wiarę w potęgę ludzkiego umysłu.

Za cenę odzyskanego czasu.

 

KULTURA NADMIARU

Rzeczy, rzeczy, rzeczy… Otaczają nas rzeczy, przytłaczają swoim nadmiarem. Czy naprawdę są nam potrzebne do życia? Poczułam fizyczne obrzydzenie do tego nadmiaru. Rzuciłam się w kompulsywne redukowanie ubrań, gadżetów, książek. Ale wciąż zostało tego dużo wokół mnie. Nie potrafię się z tym uporać, ale myślę, że pod wpływem tych impulsów, uda mi się ograniczyć kupowanie nowych rzeczy. Przez cały czas izolacji kupiłam tylko  (oprócz jedzenia i wina) przez internet tenisówki za 50zł, maseczkę, książkę, która była mi potrzebna do pracy, kosmetyk do pielęgnacji włosów i suplement witaminowy.

Z całą siłą przypłynęły do mnie myśli o reszcie świata, która żyje pod butem biologii, tyranów, nędzy, przetrwania za trzy dolary, stłamszonej przyrody. Z głodu, w wyniku kataklizmów giną codziennie setki tysięcy ludzi, a my mówimy o tym, że nie możemy pojechać na wakacje? Chciałabym, żebyśmy zachowali jakąś proporcję, jakieś szersze spojrzenie, a nie skończenie egoistycznie myśleli, że chodzi tylko o to, żeby nam było nieustannie lepiej.

Ego, wszechobecne ego!

Skąd wzięła się w nas ta świadomość, że jesteśmy najważniejsi?

Nie jesteśmy!

Mały, niewidzialny wirus nam to ukazał w całej bezwzględnej nagości.

 

NADZIEJA

Dużo o niej myślę. Jak to się dzieje, że nie opuszcza nas całkiem. Nawet w beznadziei kiełkuje jej ziarno…

Może teraz, paradoksalnie, jest mocniej odczuwalna niż w czasach prosperity.

Może wreszcie nauczyliśmy się doceniać, to, co mamy.

Ja – na przykład – jestem zamknięta w moim ukochanym mieszkaniu, w którym mam aż dwa balkony. Na wprost jednego z nich rośnie kasztan, który codziennie coraz piękniej się zazielenia.

Jest życiodajny.

Kocham to drzewo.

To drzewo mnie uspokaja, jest dowodem na trwanie mojego świata.

Gdyby ktoś je wyciął, to bym umarła.

Albo bym się wyprowadziła.

 

Oglądam filmy, seriale

czytam

patrzę w okno

obserwuję

śpię, nie śpię, drzemię

ledwo się ubrałam,

a już trzeba się rozbierać

dziś zrobiłam na balkonie 10 tys. kroków

leżę, siedzę, stoję

byłam w sklepie

wypiłam kieliszek wina

jakoś dziwnie

tak samej pić

do lustra

myję się, czasem tylko zęby

i twarz

włosy co trzeci dzień

(przecież nikt mnie nie ogląda)

to im dobrze robi

wzmocniły się

aha, jeszcze rozmawiam przez telefon

przez skypa

i przez zooma

nawet wykłady

ale tak jakoś…

staram się nie tracić nadziei

 

 

marzec/kwiecień/2020

czas pandemii

 

Magdalena Holland-ŁazarkiewiczMagdalena Holland – Łazarkiewicz

2020 | Art Inkubator Goyki 3 | Sopot

Logo Literacki Sopot
Logo BIP

Dołącz do nas na FB

Regulamin sklepu internetowego

Deklaracja dostępności

No Result
View All Result
  • O nas
    • O nas
    • Misja
    • Lokalizacja
    • Dla Mediów
    • Logo
    • Polityka Prywatności
    • Deklaracja dostępności
    • Regulamin zwiedzania willi
    • Regulamin coworkingu
    • Regulamin pracowni artystycznych
    • Regulamin czytelni
    • Regulamin pracowni krawieckiej
    • Regulamin najmu pomieszczeń i organizacji wydarzeń w parku
    • Newsletter
  • Blog
  • Aktualności
  • Wydarzenia
  • Literacki Sopot
  • About us
  • E-Sklep
  • Kontakt

© 2020 Art Inkubator Goyki 3 | Sopot

Login to your account below

Forgotten Password?

Fill the forms bellow to register

All fields are required. Log In

Retrieve your password

Please enter your username or email address to reset your password.

Log In

Add New Playlist

Accessibility by WAH